W miniony wtorek (13 grudnia) byłam w Katowicach. Dziękuję Agacie Stronciwilk (Koło Naukowe Doktorantów Kulturoznawstwa UŚ), organizatorce seminarium "Pożywka", za okazję do wyprawy. Miło było podyskutować o różnych smakach amerykańskiego kina. Tym bardziej, że seminarium stało się dla mnie także okazją do odświeżenia sobie w pamięci smaków nieco zapomnianych...
Po spotkaniu od jednej z uczestniczek dostałam karteczkę z wynotowanymi jej ukochanymi "jedzeniowymi" scenami z amerykańskich filmów. Prawdziwa uczta dla kinomana! "Spotkajmy się w St. Louis" (1944, reż. Vincente Minnelli) na pewno w najbliższym czasie znowu obejrzę, bo to film po prostu uroczy - w najlepszym tego słowa znaczeniu - do leniwej, świąteczno-noworocznej atmosfery wydaje się wprost wymarzony. No, i ten keczup... za słodki? za kwaśny? zbyt łagodny? Każdy z nas lubi trochę inny. Ale ten filmowy - w technicolorze - na pewno trafi w liczne gusta. Na zachętę - fragment z początku filmu. Momenty kuchenno-keczupowe zaczynają się w 33 sekundzie oraz 2:53, ale to, co pomiędzy także wyśmienite.
O KINIE i KUCHNI. Blog powstał jako dopełnienie książki „Filmy do zjedzenia. Obrazy jedzenia w kinie amerykańskim” (Wydawnictwo Naukowe Katedra, Gdańsk 2017). Pojawiają się na nim także informacje nie związane z książką, ale wpisujące się w tematykę filmowych kulinariów.
piątek, 16 grudnia 2016
poniedziałek, 12 grudnia 2016
"Dzisiejsze czasy" (2): Wymarzone jedzenie
Pozostając gorzką diagnozą postępującego przyspieszenia we wszystkich sferach życia, "Dzisiejsze czasy" mają jednak także kilka optymistycznych akcentów. W jednej ze scen Chaplin zdradza, jak - jego zdaniem - wygląda posiłek idealny.
Tramp i jego towarzyszka spacerują gdzieś na przedmieściach. Siadają na trawniku przed jednym z identycznych jednorodzinnych domków i są świadkami pożegnania: mąż (w garniturze i z teczką) wychodzi do pracy, a na progu czule żegna go żona (w fartuszku); macha mu na pożegnanie i w podskokach wraca do domu. Obserwujący to bohaterowie zaczynają się zastanawiać, jak wyglądałby ich dom. W kolejnej scenie przenosimy się do świata wyobraźni, a tam...
Kadr z filmu "Dzisiejsze czasy" (1936) reż. Charles Chaplin |
Tramp i jego towarzyszka spacerują gdzieś na przedmieściach. Siadają na trawniku przed jednym z identycznych jednorodzinnych domków i są świadkami pożegnania: mąż (w garniturze i z teczką) wychodzi do pracy, a na progu czule żegna go żona (w fartuszku); macha mu na pożegnanie i w podskokach wraca do domu. Obserwujący to bohaterowie zaczynają się zastanawiać, jak wyglądałby ich dom. W kolejnej scenie przenosimy się do świata wyobraźni, a tam...
sobota, 10 grudnia 2016
"Dzisiejsze czasy" (1): Maszyna do karmienia
"Dzisiejsze czasy" (1936) to pamflet na nowoczesność, na tendencję do przyspieszania we wszystkich sferach życia i na taśmową produkcję, która ujednolica i ogłupia. Motorem napędzającym działania Trampa jest - jak zawsze - głód. Ukazywane przez Chaplina jedzenie jest jednak tym razem nie tylko "znakiem" odsyłającym do podstawowej potrzeby, stanowić ma bowiem jednocześnie ostatni "bastion" powolności. Jakby reżyser mówił: choćby wszystko na świecie przyspieszyło, nie dajmy się zmusić do szybkiego, mechanicznego i bezrefleksyjnego jedzenia...
Film ma specyficzną epizodyczną konstrukcję, a wątek głodu i motyw jedzenia pojawia się w każdym z epizodów. Jedną z zapewne najbardziej rozpoznawalnych scen jest ta, której akcja rozgrywa się na początku filmu - w fabryce. Charlie pracuje tu "przy taśmie" - bezmyślnie dokręca jakieś śrubki, co zresztą wkrótce doprowadzi go do obłędu. Nim to się stanie, ma być przymusowym testerem maszyny, która ma umożliwić skrócenie przerwy na lunch.
Film ma specyficzną epizodyczną konstrukcję, a wątek głodu i motyw jedzenia pojawia się w każdym z epizodów. Jedną z zapewne najbardziej rozpoznawalnych scen jest ta, której akcja rozgrywa się na początku filmu - w fabryce. Charlie pracuje tu "przy taśmie" - bezmyślnie dokręca jakieś śrubki, co zresztą wkrótce doprowadzi go do obłędu. Nim to się stanie, ma być przymusowym testerem maszyny, która ma umożliwić skrócenie przerwy na lunch.
czwartek, 8 grudnia 2016
"Obywatel Kane": sekwencja śniadań
Jak opowiedzieć o rozpadzie małżeństwa, bez uciekania się do scen kłótni lub kiczowatych melodramatycznych chwytów? Wydaje się, że Orson Welles wpadł na pomysł idealny. Dramat rozpadu trwającego dziewięć lat małżeństwa Kane'ów opowiedział w trwającej zaledwie dwie i pół minuty sekwencji ukazującej sześć śniadań.
Śniadanie jest specyficznym posiłkiem: pierwszym w ciągu dnia, spożywanym zwykle w najbardziej nieformalnej atmosferze, w samotności lub w towarzystwie wyłącznie innych domowników. Jesteśmy jeszcze niedobudzeni, może nawet w piżamie, w najbardziej prywatnej i nieoficjalnej wersji samego siebie. I ten znaczeniowy potencjał Welles wykorzystał niezwykle precyzyjnie.
Śniadanie jest specyficznym posiłkiem: pierwszym w ciągu dnia, spożywanym zwykle w najbardziej nieformalnej atmosferze, w samotności lub w towarzystwie wyłącznie innych domowników. Jesteśmy jeszcze niedobudzeni, może nawet w piżamie, w najbardziej prywatnej i nieoficjalnej wersji samego siebie. I ten znaczeniowy potencjał Welles wykorzystał niezwykle precyzyjnie.
niedziela, 4 grudnia 2016
"Gorączka złota" (3): Taniec bułeczek
Kadr z filmu "Dziewięć i pół tygodnia" (prod. Producer's Sales Organization) |
Jako bohater "Gorączki złota" Tramp oczywiście się zakochuje. Początki uczucia są trudne. Piękna dziewczyna nie traktuje włóczęgi poważnie. Gdy Charlie pyta ją, czy zechce spędzić z nim sylwestrowy wieczór, ona w żartach się zgadza. On rzecz jasna nie wie, że to tylko żart i czeka na nią w chacie. Wreszcie znużony zasypia i śni, że jego wybranka przyszła z koleżankami, a on świetnie odnajduje się w roli gospodarza i zabawia dziewczęta rozmową i sztuczkami. Taki jest kontekst fragmentu określanego zwykle jako "taniec bułeczek" (oceana rolls dance).
czwartek, 1 grudnia 2016
"Gorączka złota" (2): Charlie kurczakiem
Na planie "Gorączki złota" http://www.charliechaplin.com/en/ biography/articles/5-The-Gold-Rush |
Wielu biografów Chaplina podkreśla, że w jego twórczości wyraźnie widać wątki autobiograficzne. Zwłaszcza zaś doświadczenie trudnego dzieciństwa, gdy doświadczył skrajnej biedy i głodu. Robert Sklar, pisząc o stylu Chaplina, podkreśla: warto pamiętać, że chaplinowska wrażliwość została ukształtowana w slumsach Londynu przełomu wieków. Kiedy się zrozumie, że jego świadomość była po pierwsze angielska – i w dodatku robotnicza – a dopiero potem amerykańska, pewne kluczowe elementy komicznego repertuaru Chaplina zaczynają układać się w całość. Żaden komik przed ani po nim nie poświęcił więcej energii na ukazywanie ludzi jako pracujących (…).
Subskrybuj:
Posty (Atom)