środa, 30 listopada 2016

"Gorączka złota" (1): But w sosie własnym

Paradoksalną rzeczą przy tworzeniu komedii jest to, że tragizm pobudza ducha śmieszności (…). Czytałem książkę o wyprawie Donnera, która zbłądziła w drodze do Kalifornii i utknęła w górach Sierra Nevada. Ze stu sześćdziesięciu pionierów ocalało zaledwie osiemnastu, z których większość konała z głodu i zimna. Jedni dopuścili się kanibalizmu zjadając swoich umarłych, inni przypiekali własne mokasyny, aby oszukać głód. Z tej strasznej tragedii wysnułem jedną z moich najśmieszniejszych scen

Tak Chaplin wspomina jedną z inspiracji "Gorączki złota" (1925). W tym akurat przypadku mowa o fragmencie, w którym wygłodniały Tramp gotuje swój but, by przygotować obiad z okazji Święta Dziękczynienia dla siebie i Big Jima - towarzysza w niedoli. 

Nie tyle zresztą o proces przygotowywania potrawy tu chodzi, co raczej o sposób jej spożywania. To scena dopracowana w najdrobniejszym szczególe, jedno ze świadectw geniuszu Chaplina. Filmowy but był podobno zrobiony z lukrecji, która - na nieszczęście dla aktorów - spożywana w większej dawce może mieć działanie przeczyszczające...



Jedno jeszcze wyjaśnienie - istotne, choć nie związane z zagadnieniem filmowych kulinariów. "Gorączkę złota" Chaplin nakręcił w 1925 roku, a więc jako film niemy. Komedia cieszyła się niezwykłą popularnością. Na początku lat 40. wytwórnia zwróciła się do Chaplina z propozycją, by "Gorączkę złota" udźwiękowić. Twórca nie chciał się zgodzić na rozwiązania proponowane przez producentów, choć jednocześnie zdawał sobie sprawę, że ponowne wprowadzenie filmu do kin przyniesie mu spore korzyści. Ostatecznie wypracowano rodzaj kompromisu: Chaplin skomponował do "Gorączki złota" muzykę oraz przygotował i nagrał coś w rodzaju głosu narratora w miejsce plansz z napisami, które z filmu "wycięto". W takiej odświeżonej formie w 1942 roku "Gorączka złota" trafiła do kin i właśnie ta wersja pozostaje dziś najbardziej popularną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz