sobota, 10 grudnia 2016

"Dzisiejsze czasy" (1): Maszyna do karmienia

"Dzisiejsze czasy" (1936) to pamflet na nowoczesność, na tendencję do przyspieszania we wszystkich sferach życia i na taśmową produkcję, która ujednolica i ogłupia. Motorem napędzającym działania Trampa jest - jak zawsze - głód. Ukazywane przez Chaplina jedzenie jest jednak tym razem nie tylko "znakiem" odsyłającym do podstawowej potrzeby, stanowić ma bowiem jednocześnie ostatni "bastion" powolności. Jakby reżyser mówił: choćby wszystko na świecie przyspieszyło, nie dajmy się zmusić do szybkiego, mechanicznego i bezrefleksyjnego jedzenia...

Film ma specyficzną epizodyczną konstrukcję, a wątek głodu i motyw jedzenia pojawia się w każdym z epizodów. Jedną z zapewne najbardziej rozpoznawalnych scen jest ta, której akcja rozgrywa się na początku filmu - w fabryce. Charlie pracuje tu "przy taśmie" - bezmyślnie dokręca jakieś śrubki, co zresztą wkrótce doprowadzi go do obłędu. Nim to się stanie, ma być przymusowym testerem maszyny, która ma umożliwić skrócenie przerwy na lunch.




Filmowa maszyna do karmienia to przede wszystkim komentarz idei masowego żywienia. Zastanawialiście się kiedyś nad regułami działania samoobsługowej stołówki? Klient bierze tacę i przesuwa ją wzdłuż specjalnej lady, nakładając kolejne, wcześniej przygotowane elementy posiłku. Wszystko dzieje się w wyznaczonym kształtem lady porządku, w ustalonej kolejności i określonym rytmie. Zupełnie, jak w fabryce. Skojarzenie jest w pełni uzasadnione, bo "wynalezione" w latach 80. XIX wieku w Stanach Zjednoczonych samoobsługowe stołówki właśnie na fabrycznych liniach produkcyjnych były wzorowane. Chodziło o to, by skrócić czas spożywania posiłku i ograniczyć koszty obsługi. Ralph Henry Curt w wydanej w 1937 roku (a więc w rok po premierze "Dzisiejszych czasów") książce pod znaczącym tytułem "The Story of Discovery and Invention: How the Wonders of the Modern World Came Into Being", tak entuzjastycznie wyrażał się o samoobsługowej stołówce: Kafeteria pozwala oszczędzić mnóstwo czasu, kelnerki są potrzebne wyłącznie do tego, by sprzątnąć ze stołu, a niższe koszty robocze sprawiają, że sprzedawane tu jedzenie może być bardzo tanie. Jedna tylko sieć kafeterii w USA sprzedaje rocznie około 61 milionów posiłków! Zachwyca? Chaplina chyba raczej przerażało niż zachwycało...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz